Monika Mariotti: 16 lat w Polsce i wciąż czeka na rolę Włoszki. „Im mniej będą mnie definiować, tym bardziej będę wolna”

Monika Mariotti, aktorka, wokalistka, podróżniczka o włoskich i polskich korzeniach, od szesnastu lat mieszka w Polsce. W szczerej rozmowie opowiada o różnicach w podejściu do aktorstwa, rozwijaniu swojej tożsamości artystycznej i życiu między dwoma kulturami. Czy polsko-włoska artystka doczeka się w końcu swojej wymarzonej roli Włoszki?
Od Senigalli do Warszawy – artystyczna podróż Moniki Mariotti
Monika Mariotti urodziła się w Senigalli, malowniczym miasteczku położonym w regionie Marche, w środkowych Włoszech. Jej życie od początku toczyło się pomiędzy dwiema kulturami – jej matka jest Polką, a ojciec Włochem. Absolwentka Uniwersytetu w Perugii, przez lata pracowała jako nauczycielka języków obcych, jednocześnie rozwijając swoją pasję aktorską na włoskich scenach. Szesnaście lat temu zdecydowała się jednak na przeprowadzkę do Polski, kraju jej rodziny ze strony matki, gdzie – jak przyznaje – odnalazła nie tylko swoje korzenie, ale też prawdziwy dom zawodowy. „Polska przyjęła mnie bardzo miło” – podkreśla. Paradoksalnie, mimo swojego włoskiego pochodzenia, wciąż nie zagrała na scenie czy w filmie Włoszki.
Polskie i włoskie aktorstwo: dyscyplina kontra ekspresja
Mariotti, zapytana o różnice między polskim a włoskim aktorstwem, zwraca uwagę na fundamentalne kwestie: przygotowanie, szacunek do zawodu i organizację pracy. „Polscy aktorzy są lepiej przygotowani” – ocenia, wskazując na rygor, z jakim podchodzi się w Polsce do edukacji i praktyki artystycznej. Jednocześnie dostrzega wrodzony włoski talent ekspresji i emocjonalności, który jednak często tonie w braku dyscypliny. „Włosi mają aktorstwo we krwi. Są najlepszymi aktorami na świecie, ale brakuje im systematyczności” – przyznaje. Doświadczenia Mariotti z obu krajów pozwalają jej spojrzeć na zawód aktora z meta-perspektywy, bez popadania w narodowe kompleksy czy proste stereotypy.
Tożsamość bez szufladek
Wielokulturowość Moniki Mariotti jest jej znakiem rozpoznawczym, choć niekoniecznie lubi, gdy inni próbują ją zaszufladkować. „Im mniej będą mnie definiować, tym bardziej będę wolna” – powtarza. Podwójna tożsamość sprawia, że wciąż balansuje na granicy dwóch światów – we Włoszech doskonale rozumie teatralny kod kulturowy, w Warszawie z łatwością przyjmuje polskie schematy myślenia. Sama nie potrafi sprecyzować, ile w niej Polki, a ile Włoszki. „Mówi się o mnie polska aktorka z włoskimi korzeniami, albo włoska aktorka z polskimi korzeniami. Obu tych określeń nie rozumiem” – przyznaje. Trudno jej zaakceptować ograniczające definicje, marząc o artystycznej wolności i szerokim spektrum ról.
Na scenie, w podróży – i w polskich serialach
Aktorstwo nie było pierwotnie jej największą pasją – sercem zawsze była podróżniczką, głodną nowych miejsc i doświadczeń. Praca z językami, odkrywanie świata, poznawanie ludzi: to właśnie ją napędzało. Dopiero z czasem zrozumiała, że scena daje jej narzędzie do dzielenia się własnym spojrzeniem na życie. Polska droga Mariotti zaczęła się od warszawskiego teatru, gdzie – ku własnemu zaskoczeniu – bardzo szybko znalazła swoje miejsce. Jej debiut teatralny w spektaklu Adama Sajnuka „Kompleks Portnoya” otworzył wiele drzwi – spektakl nagradzano w kraju i za granicą. Już niebawem przyszedł filmowy epizod w popularnym serialu „Przepis na życie”, po którym przyszły kolejne role, m.in. w „Nie rób scen” i „Drugiej szansie”. Równolegle prowadziła podróżniczy cykl telewizyjny „Dziewczyna na horyzoncie”, a także pisała własne spektakle muzyczne.
„W Polsce wciąż nie zagrałam Włoszki”
Mimo wyrazistej urody i akcentu, Mariotti żartuje dziś, że wciąż czeka na rolę idealnie dopasowaną do jej włoskiego rodowodu. „Definicja jest dobra, kiedy jest płynna i chętna do kwestionowania siebie samą, a nie sztywna właśnie jak szufladka” – mówi. Paradoksalnie, jako aktorka polsko-włoska najczęściej wcielała się w Polki, nawet w międzynarodowych produkcjach – jak w duńskim serialu, gdzie zagrała rodaczkę. Dopiero od niedawna rodzi się nadzieja na zmianę tego trendu i okazję do zagrania Włoszki z krwi i kości na polskiej scenie lub ekranie. Dla Mariotti każdy projekt to okazja do otwierania widzów na inność, przekraczania geograficznych i kulturowych granic.
Arte Mariotti – miejsce dla umiłowania sztuki i wolności artystycznej
Niedawno artystka założyła własny impresariat Arte Mariotti, by – jak podkreśla – mieć wpływ na promowanie sztuki wymykającej się utartym schematom. Oferuje spektakle, koncerty, monodramy, teatr reporterski, a nawet autorskie koncerty muzyczne. Marzy, by widzowie dzięki jej projektom mogli „podróżować po świecie, przekraczać granice wyobraźni i odnajdywać głębszą relację ze sobą i światem”. W roli producentki i animatorki kultury musi mierzyć się także z jej biznesowym aspektem – czego nie boi się ze względu na swój południowy temperament. „Pieniądze są potrzebne, żeby artysta mógł działać publicznie. Jeśli mi się uda, będę bardzo szczęśliwa, bo to będzie znaczyło, że udaje mi się rozpowszechniać dobrą sztukę. Światową, potrzebną i aktualną” – deklaruje Mariotti.
Polskiej inteligencji humoru nie da się podrobić
W Polsce Mariotti ceni sobie nie tylko profesjonalizm teatralny, ale też niezrównane poczucie humoru. „Polskie poczucie humoru jest najlepsze na świecie – inteligentne, wielowarstwowe, z kamienną twarzą. Włosi są wybuchowi, komiczni, mają cudownych mistrzów komedii, takich jak Roberto Benigni czy Toto, ale nie potrafią być tak wyrafinowani w żarcie, jak Polacy” – porównuje. Ma świadomość swojego outsiderstwa i dystansu do narzuconych ról. Obserwuje środowisko artystyczne trochę z boku, będąc pomostem między Polską a Włochami – i nie zamierza tego zmieniać.
Włoskie korzenie, polska odwaga – podsumowanie
Monika Mariotti pozostaje jedną z najbardziej oryginalnych postaci na polskiej scenie. Jej biografia to dowód na to, że tożsamość nie musi być jednoznaczna, a podobieństwa i różnice międzykulturowe mogą być siłą napędową dla twórczości. Zafascynowana podróżami, bogactwem języków i sztuki, w każdym projekcie przekracza granice własnych doświadczeń. Marzy o roli, która pozwoli jej połączyć włoski potencjał ekspresji z polską warsztatową perfekcją. Czy to jej się uda? Wszystko wskazuje na to, że najciekawsze dopiero przed nią, a polska publiczność, gotowa na odrobinę włoskiego słońca, już czeka na jej kolejne wcielenia.