czw, 9 paź 2025

12:34:21 CET

Logo

Ustalam lokalizację…

Pobieram pogodę…



Kultura :

Saturatory – hit PRL, który ugasił pragnienie milionów Polaków

Czas czytania:
Saturatory – hit PRL, który ugasił pragnienie milionów Polaków

Lata PRL to czas, gdy na polskich ulicach niepodzielnie królowały saturatory. Czemu stały się tak popularne i dlaczego dziś wracają jako sentymentalny symbol minionej epoki?

Uliczne saturatory – orzeźwiająca odpowiedź PRL na upały

Lata Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej były czasem niedoboru wielu podstawowych dóbr. W upalne dni, gdy dostęp do napojów chłodzących był niemal luksusem, prawdziwym wybawieniem dla mieszkańców polskich miast stały się uliczne saturatory. Te charakterystyczne wózki z daszkiem pojawiały się późną wiosną i znikały dopiero jesienią. Oferowały wodę sodową, serwowaną na dwa sposoby: czystą lub wzbogaconą o odrobinę słodkiego syropu. Na tle ówczesnej, raczej ubogiej oferty napojów, prosty napój z saturatora zyskał ogromną popularność wśród ludzi różnych grup wiekowych, stając się nieodłącznym elementem krajobrazu miast PRL. Trudno dziś wyobrazić sobie, że chłodzona butelka napoju była wtedy rzadkością, a na prawdziwe orzeźwienie liczyć można było właśnie dzięki saturatorowi.

Technologia i produkcja saturatorów w Polsce

Saturator, choć z pozoru prosty, był niezwykle przemyślanym urządzeniem. Składał się z dużej butli z dwutlenkiem węgla oraz podłączonej do miejskiej sieci wody pitnej instalacji. Dodatkowo, wyposażany był w pojemniki z syropami oraz suchy lód, by schłodzić napój. Pierwsze maszyny tej klasy trafiły do Polski w latach 50. XX wieku, w dużej mierze za sprawą importu z ZSRR, który specjalizował się w produkcji takich rozwiązań. Szybko jednak do gry weszli polscy producenci – warszawska Spółdzielnia Mechaników, poznańska fabryka POFAMIA czy śląska Domgos. Wielu majsterkowiczów budowało również własne saturatory, które często nie ustępowały tym fabrycznym. Ciekawostką jest, że wykorzystywana woda pochodziła bezpośrednio z miejskich wodociągów, a jej nasycenie gazem dokonywano na miejscu przez sprzedawcę, co czyniło napój wyjątkowo świeżym.

Ceny, rytuały i nieoficjalna „gruźliczanka”

Spożywanie wody sodowej stało się wręcz rytuałem miejskiej codzienności. Szklanki z grubego szkła – popularne „musztardówki” – według znanego zwyczaju były płukane pod niewielkim strumieniem zimnej wody po każdym kliencie. Mimo że procedura była mało skuteczna, a po mieście krążyły anegdoty o dzieleniu się bakteriami, nikt z obecnych wtedy na ulicach nie przejmował się specjalnie ewentualnym ryzykiem. Stąd potoczna, ironiczna nazwa napoju: „gruźliczanka”. Woda czysta kosztowała na początku około 30 groszy, z syropem – złotówkę. Inflacja w latach 80. sprawiła, że ceny te rosły nawet co kilka tygodni, ale i tak popularność saturatorów nie słabła. Charakterystyczny widok stanowił również obsługujący w białych fartuchach i materiałowy daszek wózka, chroniący przed słońcem. Serwowanie napoju stało się elementem lokalnej tożsamości wielu miast.

Saturator w kulturze masowej i codzienności Polaków

Motyw saturatorów trwale zapisał się w kulturze masowej PRL. Piosenka „Złote żniwa” zespołu Wały Jagiellońskie, w której Rudi Schuberth śpiewa o biznesowym planie opartym na sprzedaży wody sodowej, do dziś budzi nostalgię pokolenia 40+. Fragmenty saturatorów można zauważyć w licznych polskich filmach i serialach z lat 60., 70. i 80., gdy pokazywano życie uliczne miast, sceny spotkań czy kolejki po napój. Stały się symbolem miejskiej wspólnoty i elementem codziennego krajobrazu – szczególnie w czasach, gdy dostępność do barów i sklepów była mocno ograniczona, a wyjście po szklankę „sodówki” stanowiło przy okazji pretekst do rozmowy i wspólnego spędzania czasu. W pamięci Polaków saturatory towarzyszą obrazom dzieciństwa, letnich wycieczek czy rodzinnych spacerów po promenadzie lub skwerze miejskim.

Pamięć o saturatorach na współczesnych ulicach

Choć saturatory zniknęły z polskich ulic na początku lat 90., nie odeszły zapomniane. Upadek PRL oraz pojawienie się szerokiej gamy napojów butelkowanych i lodówek sprawiły, że maszyny te przestały być potrzebne. W ostatnich latach działalności napój serwowano już w kubkach plastikowych – co podkreślało zmiany zachodzące w społeczeństwie. Dziś saturatory cieszą się statusem kolekcjonerskim – stare egzemplarze można znaleźć na aukcjach internetowych, a ich wierne repliki pojawiają się na imprezach retro i wydarzeniach historycznych nawiązujących do czasów PRL. Coraz częściej pojawiają się także w muzeach techniki, jako symbol peerelowskiej codzienności i inżynieryjnego sprytu. Wspomnienia związane z saturatorami pokazują, jak silny jest sentyment do rzeczy prostych, będących niegdyś częścią codziennego życia polskich miast.

Dziedzictwo PRL w miejskim krajobrazie

Historia saturatorów to opowieść o codziennych wyzwaniach i sposobach radzenia sobie z nimi – nie przez technologiczną nowoczesność, lecz za sprawą prostych, praktycznych rozwiązań. Uliczne saturatory stały się jedną z ikon polskiej kultury miejskiej w drugiej połowie XX wieku. Współczesny powrót do tematu, zarówno w mediach, jak i poprzez działalność kolekcjonerów czy organizatorów wydarzeń retro, dowodzi, że chociaż czasy PRL-u minęły bezpowrotnie, duch tamtego okresu jest wciąż żywy w zbiorowej pamięci. Dla wielu Polaków saturator to nie tylko element urbanistyki – to nośnik wspomnień o upalnych latach, rodzinnych spacerach i specyficznej wspólnocie, którą można było odnaleźć przy szklance chłodnej „gruźliczanki”.

Wiedz więcej