Jerzy Kamas – mistrz sceny, którego pamięta cała Polska

Dziesięć lat temu odszedł Jerzy Kamas, który zapisał się w historii kultury nie tylko rolą Wokulskiego. Przypominamy fascynującą drogę tego wybitnego aktora.
Początki niespodziewanej aktorskiej kariery
Jerzy Kamas, urodzony 8 lipca 1938 r. w Łodzi, początkowo nie wiązał swojej przyszłości ze sceną. Jego młodzieńcza fascynacja żeglugą sprawiła, że wybrał Technikum Żeglugi Śródlądowej w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie ukończył wydział kadłubów statków rzecznych. Losy Kamasa odmieniły się w przeddzień matury, kiedy przeżył artystyczny szok podczas spektaklu „Grzesznicy bez winy”. Doświadczenie to zainspirowało go do próby zdania do słynnej łódzkiej szkoły filmowej, choć pierwsze podejście skończyło się niepowodzeniem. Nie porzucił jednak marzeń o teatrze – został rekwizytorem, a później suflerem, poznając tajniki sceny od kulis. Już w 1957 roku zadebiutował na deskach Teatru Ziemi Łódzkiej, co zapoczątkowało błyskawiczny rozwój kariery, uwieńczony dyplomem Wydziału Aktorskiego PWSTiF w 1961 r. oraz pierwszymi rolami filmowymi. Jego wytrwałość i nieoczywista ścieżka do aktorstwa stały się inspiracją dla kolejnych pokoleń artystów.
Wielki ekran i niezapomniane seriale
Pierwsze kroki Kamasa na ekranie były równolegle z występami teatralnymi. Jego debiut filmowy, epizod w „Krzyżakach” (1960), przeszedł bez większego echa, jednak już w latach 70. aktor stał się rozpoznawalny dzięki roli Daniela Ostrzeńskiego w „Nocach i dniach” Jerzego Antczaka. Definitywne miejsce w kanonie polskiego kina zapewniła mu rola Stanisława Wokulskiego w telewizyjnej adaptacji „Lalki” (1977) w reżyserii Ryszarda Bera. Interpretacja Kamasa spotkała się z entuzjastycznymi recenzjami – krytycy doceniali ogrom psychologicznej głębi. Kolejne dekady to udział w prestiżowych produkcjach takich jak „Kung-fu” Janusza Kijowskiego, „Dolina Issy” Tadeusza Konwickiego czy „Bez końca” Krzysztofa Kieślowskiego. Miłośnicy seriali z pewnością pamiętają go z ról w „Królowej Bonie”, „Życiu Kamila Kuranta” oraz z ponad dziesięcioletniej obecności w „Klanie”. Mimo popularności filmowych i telewizyjnych, nigdy nie porzucił swojego najważniejszego żywiołu – teatru.
Teatr jako miejsce największych kreacji
Prawdziwą sceną Jerzego Kamasa był teatr. Od 1968 roku związany był z renomowanymi warszawskimi scenami, najpierw Narodowym, potem – od 1971 roku – przez blisko pół wieku z Teatrem Ateneum. Jego role w inscenizacjach klasyki – od Krasińskiego, przez Szekspira, po Witkacego i Gombrowicza – zdobywały uznanie nie tylko publiczności, ale i recenzentów. Rola Klaudiusza w „Hamlecie” czy Hrabiego Fantazego w „Fantazym” do dziś uchodzą za wzorce aktorskiego warsztatu. Kamas był doceniany za niezwykłą precyzję, doskonałą dykcję oraz umiejętność wyważania emocji i myśli postaci. Współpracował z czołowymi polskimi reżyserami, m.in. Adamem Hanuszkiewiczem, Januszem Warmińskim czy Andrzejem Pawłowskim, tworząc złożone, zapamiętywane przez dekady kreacje. Dla młodszych kolegów był wzorem profesjonalizmu i serca do sceny, a dla publiczności – aktorem, który łączył prostotę przekazu z nieprzeciętną erudycją.
Osobowość, która tworzyła legendę
Współpracownicy Kamasa podkreślali jego niezwykłą koleżeńskość, ciepło i autentyczność, a także wyjątkową skromność. Był obdarzony nie tylko głębokim talentem scenicznym, ale także niepowtarzalną barwą głosu, która zapadała w pamięć. Role dubbingowe – jak choćby Odysa w „Odysei” – przyniosły mu rzeszę nowych słuchaczy. Aktor nigdy nie stawiał siebie w pierwszym rzędzie, a raczej dążył do współpracy, będąc nieocenionym wsparciem zarówno dla młodych adeptek i adeptów sztuki, jak i doświadczonych partnerów scenicznych. Słynął z dowcipu, taktownego podejścia i dbałości o detale, nawet w codziennych relacjach. Dla wielu był nie tylko mistrzem aktorstwa, ale i człowiekiem o najwyższych walorach etycznych, co potwierdzają liczne wspomnienia koleżanek i kolegów po fachu.
Ślad, który pozostał na polskiej scenie i ekranie
Jerzy Kamas zmarł 23 sierpnia 2015 roku po długiej walce z chorobą nowotworową, zostawiając po sobie niezatarte ślady w polskiej kulturze. Był nie tylko legendą poniedziałkowego Teatru TV, ale podporą warszawskich scen i ulubieńcem publiczności telewizyjnej. Nigdy nie starał się o popularność, by uniknąć cienia gwiazdorstwa – jego relacja z widzami była oparta na autentyczności i głębi przekazu. „Aktor kompletny” – określali go koledzy i krytycy, zwracając uwagę na mistrzostwo wyważania emocji i słowa oraz niezwykłą intuicję sceniczną. Dziesięć lat po śmierci Jerzego Kamasa jego twórczość pozostaje wzorem dla kolejnych generacji aktorów i widzów wciąż sięgających po legendarne kreacje, zarówno w teatrze, jak i na ekranie. Jego postawa zawodowa i osobista już na zawsze pozostanie częścią historii polskiej kultury.